“Jezus przyszedł z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć od niego chrzest. Lecz Jan powstrzymywał Go, mówiąc: “To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?” Jezus mu odpowiedział: “Ustąp teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe”. Wtedy Mu ustąpił. A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A oto otworzyły się nad Nim niebiosa i ujrzał ducha Bożego zstępującego jak gołębica i przychodzącego nad Niego. A oto głos z nieba mówił: “Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie””. (Mt 3, 13-17)
Papież Benedykt XVI swego czasu w homilii mówił o znaczeniu chrztu świętego.
W dniach jego odejścia do Ojca i w niedzielę chrztu Pana Jezusa przypomnijmy sobie te proste i głębokie słowa i pomedytujmy ich treść.
„Paweł opisuje proces swojego nawrócenia i chrztu: “teraz już nie Ja żyję lecz żyje we mnie Chrystus” Ga 2,20. Dzięki przyjściu Zmartwychwstałego, Paweł otrzymał nową tożsamość. Jego zamknięte “ja” otworzyło się. Odtąd żyje w komunii z Jezusem Chrystusem, w wielkim “ja” wierzących, którzy stali się jak sam to określa “jednym w Chrystusie”. Drodzy przyjaciele, jest zatem oczywiste, że tajemnicze słowa Jezusa, wypowiedziane w Wieczerniku, teraz przez chrzest stanowią stają się na nowo aktualne dla nas. W chrzcie Pan wchodzi w nasze życie przez drzwi naszego serca. Nie żyjemy już jeden obok drugiego czy jeden przeciw drugiemu . On pokonuje wszystkie te drzwi . tym w rzeczywistości jest chrzest on zmartwychwstały, przychodzi – przychodzi do nas i swoje życie łączy w naszym życiem, otaczając nas żywym ogniem swojej miłości. Stańmy się jednym, tak jesteśmy z Nim jedno, a tym samym również my sami stajemy się jednym. W pierwszej chwili może się to wydawać dość teoretyczne i mało realistyczne. Ale im bardziej nasze życie będzie życiem ochrzczonych, tym bardziej będziemy mogli przekonać się o prawdzie tych słów.
Osoby ochrzczone i wierzące tak naprawdę nigdy nie są sobie obce. Mogą nas dzielić kontynenty, kultury, struktury społeczne czy nawet cały epoki historyczne. Lecz kiedy się spotykamy, znamy się dzięki temu, że mamy tego samego Pana, tę samą wiarę, nadzieję i miłość, które nas kształtują. Doświadczamy wówczas, że nasze istnienia mają ten sam fundament . Czujemy że łączy nas ta sama głęboka tożsamość, dzięki której wszystkie różnice zewnętrzne, choćby były wielkie, okazują się drugorzędne. Wierzący nigdy nie są sobie całkowicie obcy. Żyjemy w jedności ze względu na naszą najgłębszą tożsamość – Chrystusa który, jest w nas. Tak więc wiara jest siłą pokoju i pojednania w świecie, pokonana została dzieląca nas odległość, W Panu staliśmy się sobie bliscy.
Jak żyję moją chrześcijańską tożsamością?
Jak ona łączy mnie z innymi ochrzczonymi i w jaki sposób posyła mnie do świata, który potrzebuje wiary, nadziei i miłości?