Pisanie o tym jest trudne, ubieranie w słowa tego co czuję jest trudne, nawet w kategoriach opisu emocji, uczuć odczuć, bo to odczucie zupełnie „nie z tego świata”.
Co mnie pociąga… tak ogólnie to odkrycie „Miłującego Boga”. Można by pomyśleć – co tu odkrywać, oczywiste, ale jednak nie, musiałam długo czekać i postarać się, ale nauczyłam się dialogu z Bogiem, obecnym w moim życiu.
Jak byłam dzieckiem z reguły nudziłam się podczas mszy, bałam się Boga, bałam się księdza, który uczył mnie religii… Później nudziłam się nie mniej i nie mniej bałam, ale wierzyłam, chodziłam do kościoła, słucham Słowa Bożego, modliłam się, prosiłam, dziękowałam przez całe lata. To co złego przydarzało się w moim życiu traktowałam, jako karę, co dobre odczytywałam jako łaskę, ale czasem te rachunki mi się nie zgadzały, nie bardzo pasowały w tym zwłaszcza „niespodzianki”… rozumiałam obecność Boga w życiu przez pryzmat relacji i w niej Boga dobrego, zagniewanego, łaskawego, karzącego, surowego czy pobłażliwego. Teraz, perspektywy lat widzę jak prymitywny i nieprawdziwy był to obraz relacji.
Nie sposób zrozumieć działania Boga, próbowałam 40 lat (tyle czasu na to potrzebowałam, co Naród Wybrany na przeprawę pieszo z Egiptu do Izraela, strasznie dużo…), nie udało mi się… Potrzebna mi była inna droga, wobec tego odpuściłam sobie rozumowe podejście i poszłam czy popłynęłam (moja Rebeka?) ku słowom „czego chce dla nas Bóg”… nie prowadzi przez życie za rękę, nie wychowuje, a towarzyszy. Miłujący Bóg… Stały, niezmienny, pewnik w życiu. Wspiera w prawdziwym życiu, pozwala dzielić ze sobą każdą chwilę życia, co daje niespodziewany efekt wyjątkowości każdej chwili życia i jakiejś radości, wzruszenia. To relacja subtelna i intymna, jej istoty nie oddadzą żadne słowa…
Nie wiem czy taka relacja z Bogiem może przyjść sama siebie, ale ja się jej musiałam nauczyć i miałam szczęście trafić na Zgromadzenie Sacré Coeur. Co zadziałało? Na pewno otwarta postawa Sióstr i zaspokojenie potrzeby ciekawości, mądre, poruszające, odważne i emocjonujące konferencje, warsztatowe zajęcia dotyczące traktowania emocji, ale też rekolekcje w czytaniu ikon i tańcu, no i prawdziwa rewolucja po ćwiczeniach duchowych…
To jest droga przez życie, z której się już nie schodzi, w sposobie, w jaki ja tego doświadczam, również się jej nie wybiera świadomie, ale dostaje się zaproszenie, takie – któremu się nie odmawia… Kolejne zaproszenie – do Rodziny Sacré Coeur, było już później oczywiste.